wtorek, 2 lipca 2013

Tylko kasandra zna prawdę

 











Krzysztof Boczkowski




Tylko Kasandra zna  Prawdę



Projekt okładki:

Krzysztof Boczkowski




Na okładce:

Piotr Bruegel starszy
Wesoły taniec pod szubienicą, 1568
olej na desce, fragment
Darmstadt,  Landesmuseum
Triumf śmierci. ok. 1562
olej na desce, fragment
Madryt, Prado


Strona tytułowa:
Piotr Bruegel starszy
Odpoczynek w czasie ucieczki do Egiptu 1553
pióro i brązowy tusz, fragment
Gabinet Rycin, Berlin






























... u wielkiego poety poczucie Piękna przewyższa wszystkie inne  lub raczej usuwa wszelkie względy...

List  Johna Keatsa  do jego braci z dn. 21 grudnia 1817r.





Wszystko śmiertelne jest tylko porównaniem

J. W. Goethe, Faust, zakończenie




Bo wszystko wzbiera, wzbiera
Rozbija się i donikąd nie prowadzi
Jak bez co rozkwita i rdzewieje
      Jak dom naiwny
      Drewniana dacza
      W  lesie sosnowym

      W snach o umarłych

Jarosław Iwaszkiewicz, Naiwny jak dom drewniana dacza




Dzień tak piękny



Dzień tak spokojny –
patrzyłem na wahające się
wierzchołki wiązów i olch 
na ciemnym tle sosnowego lasu

i nagle okno otworzyło się z wrzaskiem
jak usta niemowlęcia kiedy się obudzi
i woła matkę lub piastunkę

wstałem i wściekły zatrzasnąłem okno
które zamilkło urażone
jak człowiek który chce powiedzieć  prawdę

o burzy powietrzu deszczu i przeznaczeniu
a ty wychodzisz – zatrzaskując gniewnie drzwi


29  4  08 


























Orfeusz w III RP



Orfeusz wśród zwierząt jest godzien podziwu
Orfeusz wśród ludzi jest postacią śmieszną
Biedaczysko wysupłuje ostatnie pieniądze na wydanie wierszy
- jest przekleństwem dzieci i rodziny


tylko szpitale psychiatryczne
zapewniają poetom bezpłatne jedzenie
i ogrody do pisania wierszy


23    4  08 

Boilery



Dawniej ludzie chodzili z Nieborowa od Arkadii
do Łowicza lub Walewic
piaszczystymi drogami wśród choinek
Z Sandomierza przez Baranów Czorsztyn Łapsze Niżne i Wyżne do Zakopanego

A dzisiaj jak kury w boilerach jesteśmy przenoszeni
autobusem lub metrem
z domu do pracy z pracy do domu
i nawet gdy wyjdziemy po zakupy lub na spacer
to idziemy wśród spalin i ryku samochodów
szczęśliwi że wymijamy ludzi w pudełkach stojących wzdłuż ulicy
do najbliższego korka
albo stoimy w zwartym tłumie w Luwrze w Baptysterium  florenckim lub na Rialto

a potem jesteśmy odwożeni do szpitala i z powrotem do domu
lub na cmentarz


25  4  08





















Obrazek japoński



Jem gorzką czekoladę i piję koniak
(to dobre tworzywo dla wierszy)

Abstynenci są godni współczucia
alkoholicy – leczenia

Ja piję dwa kieliszki rano
- jestem jak malarz japoński
któremu wystarczy
gałązka wierzby w cieniu skały i liście bambusów


1  5  08 



 Trupy

Forma nie jest rdzeniem myśli lecz jej ciałem
Karl Kraus Ekspresjonizm



We śnie
ukazują się ci
którzy byli częścią mnie rok
                        albo wiele lat 
w parku podmiejskim
w wynajętych pokojach
 na piaszczystych łachach Wisły

Ukazują się żywi codzienni 
wśród kasztanów i klonów Powązek


11  5  08





















Podwórko - Marszałkowska 77


Żebracy śpiewali na podwórku - 
wyrzuconą przez lufcik monetę
 podnosili kłaniając się w stronę okna

Żydowski chłopiec przychodził do kuchni w południe
po ciemnych krętych drewnianych schodach
- tylko kilka miesięcy

W początkach sierpnia było upalnie
panie w letnich sukienkach w kolorowe kwiaty
grały na podwórku przy stolikach w karty
w pierwszych dniach Powstania

Potem były groby na podwórzu, pogrzebowe salwy
dziewczęta i chłopcy w panterkach salutowali
Psy rozstrzelano w ubikacji obok śmietnika

„Krowa” - bomba - ryczała na dachu
i spadła przez cztery piętra na podłogę w stołowym

Wychodziliśmy z piwnicy coraz rzadziej
- tylko gdy kończyło się bombardowanie
Powstańcy nie byli już bohaterami
- szli piwnicami wśród złorzeczeń

W dwa dni po kapitulacji
żołnierz Wermachtu z karabinem i w hełmie
wszedł wśród grobów na podwórko Przylgnąłem do Matki
„On nas zabije” Młody Niemiec
uśmiechnął się przyjaźnie i wyszedł na ulicę







Lato – czyli zapowiedź śmierci
(List prywatny do Johna Berrymana)




Wejście i Wyjście
są identycznymi drzwiami
położonymi obok siebie
- ale przy Wyjściu stoi elegancko ubrany bokser
a przy Wejściu chłopiec-panienka
o nieśmiałym delikatnym spojrzeniu i dziewczęcym głosie
powtarzającym - „bardzo proszę  Pana nie wchodzić z pieskiem”

Podobnie jest z narodzinami i śmiercią
leżą blisko siebie - ale jakaż różnica!
„ Dokąd? Do śmierci. Dokąd? Do życia - pisał Aleksander Wat
Z pyłu galaktyk do pyłu ziemi - sądzę ja K. B.


Teraz rozumiem dlaczego Stanisław Barańczak
nie lubi swych inicjałów
(S. B. to nie kojarzy się dobrze
nawet dla Dyktatora tłumaczeń)

Tajemnice są nadal nierozwiązane -
skąd i dokąd dążymy
i do kogo - a najważniejsze po co?

O tym wie tylko Krzysztof Piechowicz
- ale on wierzy w Dobrego Boga
i doznaje objawień i stanów mistycznych
[ na skutek ślubów abstynencji seksualnej]
na nabożeństwach majowych ku czci Dziewicy Marii
i Serca Jezusowego w  pięknym miesiącu czerwcu
w którym Wiosna przechodzi w Lato
- a więc już w zapowiedź Jesieni i  Śmierci


15  5  08










Przebudzenie



    Słońce przenika przez powieki
  i cały świat staje się przeszłością
 - w końcu maja gdy liście drzew i wargi
    są samotnymi pocałunkami


16    5  08








































Granitowe niebo



Granatowe niebo
z pasmami światła
i kapturem sinej bieli
nad księżycem

Granitowe niebo –
co może zrozumieć
z niepewności bojaźni i strachu

Co może Bóg poradzić
na kalectwo nieszczęścia i śmierć
Abel umarł
Kain umarł
Bóg umarł
Nietzche umarł

Nie wiesz, że w s z y s c y  umarli ?

I wtedy wchodzi wnuk
szczęśliwy pierwszymi krokami
i Negri o ciepłej sierści macha ogonem


2  6  08






















Jedyny  problem to pies



Postanowiłem wstąpić do zakonu franciszkanów -
żona i tak nie ma ze mnie pożytku
wnukowie wyniosą książki
a skromne konto bankowe
rozpłynie się wśród ubolewań
i krokodylich łez
„dlaczego on to zrobił ?”

Jedyny problem to pies !
czy jeśli zostanę furtianem –
zgodzą się bracia aby pozostał
u bram klasztoru

To martwi mnie najbardziej:

      Rodzinie nic nie mówię
po co wzbudzać płonne nadzieje


4        6  08


























Błony płodowe wszechświata



Piję coraz więcej koniaku
Tłumaczę to brakiem  miłości rodziny
lub wyrzutami że nie jestem dla niej wystarczająco dobry

I jedno i drugie wytłumaczenie jest prawdopodobne
a może oba są prawdziwe
jak dwie proste równolegle Einsteina
które przecinają się w nieskończoności

Albo piję dlatego
że nie mogę zrozumieć nic z nowoczesnej fizyki
z dziewięcioma wymiarami w których jestem obecny
i  teorią fal które nie są falami lecz trójwymiarowymi błonami
i wraz z nimi wiruję
w monstrualnym dziewiątym wymiarze błon naszego wszechświata

A może dlatego
że nie lubię Poetów metafizycznych
których głoski trzeba liczyć na palcach
a nie oceniać uchem
gdyż ich wiersze nie są poezją
a tylko zbiorem sylab
mechanicznych jak turkot powozu Samuela Johnsona *
na kocich łbach londyńskich ulic


5  6   08









* Pierwszy krytyk Poetów metafizycznych









Zapach siana



Wieczór był ciepłym różowym fioletem
Znad Narwi mgły wstawały – i z dymami ognisk
opadały na drzewa i wilgotne łąki
konie i ludzi siedzących nad wodą

Szedłem stalowym  mostem
nad Narwią do miasta

Teraz żałuję że nie pozostałem
w czerwcowym zmierzchu aż fiolet zatopi
ludzi i konie i wierzby nad wodą -
i tylko światła ognisk pozostaną
jak złote iskry
i gwiazdy i cisza
bym leżał z nimi wśród zapachów siana


6  6   08






























Wiele widziałem



Wielu poznałem pięknych ludzi
dziewcząt i chłopców
ciał Praksytelesa
      jak mało pozostało
z ich słów i głosów w sercu
i wspomnieniach
o chwilach dobrych
pięknych jak ich głowy
wśród chmurnych loków


6   6  08

































I coraz bliżej



I coraz bliżej jestem atomów wszechświata
gdy proch mój złączy się z ziemią i będzie
wirował w Mlecznej Drodze naszej galaktyki
wśród dni i nocy jak drzewa i rzeki


7  6  08






































      Dokąd...



Flet rozlewa się żałosnym łkaniem
ale crescendo skrzypiec odpowiada zdecydowanie
na jego płacz
Dopiero fagoty i wiolonczele
ustalają równowagę i wchodzą
nową melodią i słowami
Jestem fragmentem Symfonii Mahlera
wołającym hymnem klarnetów i skrzypiec
i cichym posępnym skandowaniem perkusji
dokąd ?...


14    6  08
Teatro Massimo, Palermo































Normalne...



Znasz te ponure dni
gdy wiesz na pewno że nie napiszesz już żadnego wiersza
albo że  nie będziesz kochał nikogo tak prawdziwie jak Ją
lub gdy tego samego  dnia otrzymasz złą wiadomość przez telefon
i w liście
i wszystko mówi że to koniec
a ty  wiesz że to konieczność przetrwania
albo początek walki

i dopiero po kilku dniach gdy wszystko się uspokoiło
budzisz się z pragnieniem śmierci
- ale żyjesz nadal
czy to normalne ?


15    8  08































Budzisz się we mnie



O! te wczesne godziny poranne
wilgotne jak źrebak
z bielmem kształtów na oczach
bez stron świata
bez rąk nóg
i z Twoją głową złotą jak żagle
w pierwszych promieniach słońca
Idziesz gorącym piachem pustyni
stawiając końce palców na rozżarzonych ziarnach
twoje nogi wysmukłe jak posągów Nefretete
niosą delikatne liście pośladków
i dumne kolumny pleców
wchodzisz w mój sen o świcie
i mówisz słowa zawiłe jak hieroglify
a ja rozumiem twe usta oczy i brwi


16    8  08




























Choinka w lutym

The madness of art
Henry James




Szaleństwo sztuki - 
dlaczego nie powiedziałeś mi o tym w młodości
teraz jestem skazany jak każdy na śmierć
ale szaleństwo poezji
zabrało całe życie i wiszę jak wydmuszka jajka
pomalowana kolorowo
pusta na rdzewiejącej choince


22    6  08

































W hołdzie Keatsowi



Wiele widziałem złotych królestw Ogrodów Hesperyd
i przy wiejskich kaplicach starych kamiennych cmentarzy
I wierszy które otwierały bramy
do myśli śmiałych jak wschodzące słońce
I Keatsa maskę pośmiertną przy Placu
Hiszpańskim Nigdy nie widziałem twarzy
bardziej podobnej do martwego Adonisa
I nigdy bardziej nie pragnąłem aby
znów powiedziała wiersze jak Homer Chapmana
Lecz moje serce puste pozostało
jak zrujnowana wieża opactwa wśród lasów
gdzie Melancholia wiesza na gałęziach laurów
twarze jak maski zdjęte ze stygnących zwłok
poetów



23  6  08
   



























Do Hanny



I gdybym nawet nie odwiedził ciebie
we śnie jak duchy często nawiedzają żywych
to proszę idąc Łazienkami gdzie rozsypiesz proch
wybacz że byłem tak niesprawiedliwy
dzieląc mą miłość między ziemskie sprawy
i twój pogodny uśmiech i łagodny wzrok


23  6   08




































       Maria Skłodowska

      And then you came with those red mournful lips
      W. B. Yeats


   
      W biel sali wchodzi ciemna czerwień twoich smutnych warg
czereśni rwanych w końcu upalnego czerwca

Ach odejść odejść od dni dawnych w Nowe

I mogę modlić się tylko do Marii –
Skłodowskiej: do niebieskich mądrych oczu
do bijącego stale radem serca


      Instytut Onkologii  27  6 08 







Przypisane prof. Markowi Nowackiemu



























      ***

Biedny kraj, biedni ludzie.
Z listu F. Chopina do rodziny, o Polsce



Ten kraj jest tylko cieniem Ciemnogrodu
nadziei bez korzeni i gałęzi bez owoców
jeszcze próbują łowcy skór ze wszystkich partii      
wyciągnąć resztki ze spodni denata


24  6  08




































Szczęśliwy książę


     
      Jaskółko, moja siostro O siostro jaskółko
Ślepy Szczęśliwy książę stoję na przystanku
nikt mi ręki nie poda Nie spyta
o tramwaj I puste oczodoły
widzą tylko ludzką obojętność chłód i śmierć
Bo Śmiercią w Życiu są dni co minęły
jak martwe po zawale mięśnie bijącego serca
wciąż niepotrzebnie wołające krew
jak fale co na brzegu morza posłuszne przypływom
jedna za drugą zmywają swój ślad
ale nie pamięć ani ból i strach


24  6  08
































       Baptysterium we Florencji



      Spójrz na mozaikę florenckiego Baptysterium
Łagodny Chrystus i brzuchaty olbrzymi Belzebub
Bóg kocha bardziej syna potężnego i pierworodnego
Chrystus bezradnym gestem rozkłada swe przebite dłonie

Belzebub chwyta bezbronnych grzeszników
I tylko nogi sterczą z wiecznie głodnych warg
Nowe ciała podają skrzydlaci szatani i wspaniałe
węże  dwugłowe  smoki uśmiechnięte wiedźmy


       25   6  08         







   


























      Świat jest piękniejszy



Jest coś pomiędzy fioletem hiacyntów i śniegiem na szybie
piękniejsze niż szkło światło i wschodzące słońce
      Między różowym uchem dziecka i złotymi kędziorami
jest cień i chłód i matki szczęśliwe spojrzenie
Świat jest piękniejszy niż Twarz ukochanej
Niż lądowanie nocą samolotu lecącego do Lizbony
Nad meduzami lamp na statkach w delcie Tagu


Pomiędzy chłopcem kupującym kwiaty dla dziewczyny
      i sprzedawczynią co wybiera już przejrzałe róże
Między nogami zbierających grzyby
stoi na skraju lasu dorodny borowik
koło którego przeszli śpieszący do boru
Świat jest śmieszniejszy niż czerwono-zielony nos klowna
niż przemówienia prezydentów i premierów



27    6  08






















      Nowotwory III Rzeczypospolitej

 I.


      Już dość o seledynie młodych liści bzów
strumieniach górskich hiacyntach które stoją w śniegu
Szalenie smutny idę wśród starych ceglanych szpitali
budowanych w okresie caratu
a potem  nowoczesnym blokiem
gdzie nie ma świeżych żywych liści
tylko na końcu korytarza –
peonie kwitną i życzliwi ludzie
pojedynczy lekarze i tłumy pacjentów
niewyspanych koczujących od rana



































II  Ukrzesłowienie wg obrazu Andrzeja Wróblewskiego
Kolejka trwa  z r. 1956



Jak trudno czekać trzy godziny na historię chorób
gdy badanie lekarskie trwa 15 minut
czekać wśród koczujących od nocy pacjentów
z poza Warszawy z termosami i bułkami
skazanych na kolejki – których  lekarze przyjmują po południu

      Na posłów i posłanki z sejmu i senatu
czeka od rana karetka przed sejmem
i specjalistyczne gabinety szpitali MSW i Wojska


4        7  08
































     





Sen



Wśród liści wiązów i orzechów niebo
       jak wielki szafir morza
-    ale nie ma łodzi
dokąd więc płynąć?

O Wielki Boże tak dobrze poznałem
te pola chabry żyto polną koniczynę

Chyba odpłynę w nocy na gwiaździste morze
w sen Obym nie był straszony przeszłością
i  fragmentami wykrzywionych strachem  twarzy
z cudaczną mową mózgu i Kasandry


Nieborów 1  7  08
































Do ...



Ach otwórz okno to nie śnieg na szybach
To jaśmin i kalina wchodzą do pokoju
To śpiew wilgi i kosa i wołanie szpaków
dalekie echa samochodów których nie lubimy

Lecz otwórz okno to zapach jaśminów
śmiertelny przepych drewnianych kościołów
świeże liście kasztanów orzechów i lip

I białe nenufary płyną na jeziorach
zapach dymów i ciche rozmowy rybaków
drewniany most jak życie ponad nurtem rzeki
wsparty słupami księżycowej bieli


1 7 08






























 Hopkins



Przyjaciele mi w końcu wyznali pogardę*
Z naszyjników gwiazd rwałem brylanty
i na Mlecznej Drodze Perły Mleka
co słodsze było niż Dziewicy Marii
z ampułki w Notre Dame Dlatego konał samotny na krzyżu
i tylko Jan i Maria znali sekret ich Miłości
Znał go na pewno Innocenty X z Galerii Doria-Pamphilii
Kto zresztą widział to płótno i mięso Bacona
wie czym są brzegi legalnego świata
z wyjątkiem G. Hopkinsa – był tak zaczadzony wiarą
że całe życie podświadomie cierpiał żałując że nie jest Whitmanem
-    choć Feliks Randal  był na wyciągnięcie ręki
Ale napisał zdanie które pozostanie w poezji na wieki
I wake and feel the fell of dark not day
co w moim słabym tłumaczeniu brzmi
Obudziłem się i czułem nadejście ciemności  nie dnia

* G. Apollinaire  przeł. A. Ważyk


8  7  08



















Zabójstwo



Teraz nie trzeba kupować siekiery ostrzyć brzytwy
albo dodawać arszeniku do kawy
Wystarczy dobre usposobienie lekarza –
„ Proszę zgłosić się za trzy miesiące
Wszystko w porządku
Poczekamy jeszcze te kilka tygodni
Za dwa miesiące wykonamy panu to badanie”

Życzę dalszego dobrego usposobienia dr. M.

3  7  08

































Tadeusz Różewicz



Dlaczego tyle głupstw pisanych jest w gazetach
o wybitnych Poetach przez banalne dziennikarki
Nie zasługują na milczenie lub choćby szacunek ?

Ale udawać muszą szalonego Lira
wśród deszczu burzy i świateł błyskawic
by zadowolić publiczność a potem
schodzą ze sceny
która jest milczeniem


3  7  08














Nocne zwierzęta



Mało widzimy w dzień
- w nocy
gdy kształty i barwy
nikną
widzimy jak bardzo kochamy
jak cierpimy
gdy brak osoby najbliższej i psa

Jesteśmy nocne zwierzęta najlepiej
widzimy w ciemności


3 / 4   7  08

































***



Wiem że nie jestem Sprawiedliwy
i dlatego nie mam do Nikogo pretensji

Żałuję tylko że nie ma przy mnie Negri


Nieborów 4  7  08






































 ***



Wśród tylu spraw do których nigdy nie wrócimy
wśród ludzi których kochaliśmy nie mówiąc im o tym
wśród zdarzeń które tylko dla nas miały swe znaczenie
jest szczęście niespełnienia – I nikt nie wie o tym


6   7   08








































Krzyk pawi



I piły mechanicznej warkot przy ścinaniu drzew
i nocny klangor lecących żurawi
wieczorne ujadanie psów kogutów ranny zew
to wszystko głos Kasandry
nieprzyjemny jak  śpiew pawi


9  7  08






































 Pożegnanie Kasandry



Na drodze słoma deski i gałęzie
w błocie i piachu Potem bujne trawy
zakryją płachtą zieleni wykroty
piaszczystą drogą przejdą wozy z sianem
kolarz spróbuje przedrzeć się przez piasek
i pewnie wtedy cienki lód oszkli sadzawki
wzdłuż duktu konie ciągną z wysiłkiem pnie sosen i buków
Aż całun śniegu okryje las cały  pola i łąki
(zapali lampki w oknach dalekiej chałupy)
cmentarne sztuczne wieńce i krzyże nagrobków
Kasandra powie:„światło wiosny wróci
świeże błyszczące i zapachy lasu – ale nie dla ciebie”


19  7  08































Eskimosi



      Nigdy nie wiemy kiedy
po raz ostatni widzimy Florencję
z okna pociągu

      Żegnajmy się przy powitaniu
      przy stole
po kolacji i śniadaniu

Spotykając staruszkę z laską
zobaczmy ją jako dziewczynkę z niebieską kokardą w złotych włosach
i w białych pantofelkach

Przy pierwszym pocałunku na ławce
pomyślmy o ostatnim w drzwiach

      W czasie ślubu w kościele wyobraźmy sobie
salę sądową i rozwód
lub następny ślub w Urzędzie Staniu Cywilnego

Jak Eskimosi płaczmy przy narodzeniu dziecka
i radujmy się wraz z najbliższą rodziną gdy umieramy

Bądźmy niekonwencjonalni Bo świat jest konwencjonalny
I do szpiku kości zakłamany


Obory  24 8 08



















Rozstrzelanie w Warszawie



Wyrzucali ich kopniakami i kolbami niemcy*
z ciężarówek pokrytych czarnym brezentem
Ustawiali pod ścianą na ulicy
w białych papierowych ubraniach
z gipsem w ustach -
wyglądali jak ludzkie pacynki

Czy tak samo jest w Ugandzie
Birmie
Tybecie
Nigerii?


   2  9  08
















       * W latach 1941-1946 wielu Polaków pisało niemcy z malej litery


















Grosz



Czyja krew jest rozlana na płótnie Georga Grosza

Dlaczego rewolwer leży na sercu
bladego mężczyzny w obrazie Usychający z miłości

Co robi chudy pies skulony u nóg malarza

Czemu gdy wrócił z Ameryki do Berlina
zapił się na śmierć

Krew rewolwer blady młodzieniec i chudy pies
co mają wspólnego z Georgiem Groszem


3 9 08






























Czas przeszły



Czym bliżej jestem tych którzy odeszli
tym bardziej stają się dla mnie żywi

Siadają przy stole na kanapach
idę z nimi ulicą po zakupy
jestem ich coraz bliżej kocham ich
lecz nie pragnę zrozumieć

wystarczy ich obecność
bo gdy patrzę w siebie

nie mogę w pełni pojąć
swej głupoty naiwności pośpiechu

i dlatego wolę myśleć o sobie
tak jak o nich - w  czasie przeszłym dokonanym
bez pytań


4 9 08




























Współczucie



Gdy na pływalni widzę niedorozwinięte dzieci
które tylko krzykiem lub wyciem wyrażają uczucia
gdy widzę z białą laską dziewczynę lub chłopca
gdy słyszę płacze kobiet groźby i wyzwiska mężczyzn
i oglądam w telewizji powódź która niesie
martwe drzewa zwierzęta i ludzi
to myślę jak nieszczęśliwy jest Stwórca
który nie widzi nie słyszy i nic nie czuje
- przedwieczna obojętność nazywana Bogiem


7 9 08






























Dzban



W porcelanowej formule dzbana czerwone astry
wokół nich na ścianach róże i głogi
róże i głogi wydają się wieczne
astry ronią nad nimi płatki i umierają

delikatnie w dwóch dłoniach
nieś wazon do łazienki
bo róże i głogi nie są nieśmiertelne
to Ty i ja i nasza miłość


8  9  08


































Reinkarnacja

Uczyń mnie lirą, tak jest nią las
P. B. Shelley



Uczyń mnie szeptem tak jak jest nim las
Bór czarnych sosen drżący w chłodnym wietrze
Falą jeziora zmąconego wiosłem
Jesionem w śniegu nad polem ozimym
Gruszą umarłą suchą jarzębiną
Klonem skłębionych liści lub wyrwaną brzozą
Kasztanem w  białych świecznikach zawiei
Burzą  piaskową i martwym gołębiem
Uczyń mnie grzmotem skał lodowych
Górą doliną rybą ale nie człowiekiem


10  9  08












Zachód słońca



Wchodzę po stopniach
zieleni
złocistości
czerwieni –

i wtedy ukazują się okręty Corteza
mordowani Indianie
ospa wietrzna trupy i złoto

Złoto jest tylko przypomnieniem
zbrodni ludzkości
Słońcem
które wchłonie Ziemię


18  10  08






























Do Ryszarda



Wiadomość o Twojej śmierci
była radosna –
jak czyste okna dnia i rozerwane pajęczyny
pierwszej – nieudanej – miłości

Na świeżo rozkopaną jesienną ziemię
położyłem wśród złotych i czerwonych liści
Twoje okulary przeciwsłoneczne
z Krościenka nad Dunajcem
sprzed 55 lat

I odszedłem w spokoju brzozowych alejek Powązek


23  10  08




















      










W poszukiwaniu Pani Bovary



„Pani Bovary to ja”
było oczywiście kamuflażem

Tak samo jak ślepy grajek
chory jak Gustave na syfilis
śpiewający umierającej Madame Bovary
sprośną piosenkę

Kto więc był pierwowzorem Emmy Bovary
o której pisał:
„Bez litości, bez dygresji, bez osobowości autora”

Pierwowzorem Emmy była wulgarność wieku XIX
(którego nienawidził)
nie przeczuwając nawet
do czego dojdzie w wieku XXI
będącym nieprzerwanym potokiem wymiotów
umierającego świata.


25  10  08





















Najtrudniej odnaleźć siebie




W lesie sosnowym z butelką wody
i bez sensu wyrzuconym luminalem

w pochodzie 1 Majowym
przed trybuną z towarzyszem Bierutem

przed żurawiem  z postrzelonym skrzydłem
który krzyczał płakał i krzyczał

Najtrudniej  jest odnaleźć siebie
gdy pragnie się  Nie-być


28    10 08

























DRZEWA JESIENI


I



Żyć  nie chcę
Umrzeć nie potrafię

Z drzew opadają liście
czerwone zardzewiałe

Zostaje czarny szkielet drzewa
z pąkami wiosny

Ze mnie pozostanie biały szkielet


Instytut Onkologii  15 10 08

















II



Jesień chce skreślić mnie z listy żywych
kolorem liści krwi i wina

Lasy nasączą złocistym światłem
kwartetów Brahmsa
i milczenia

Owija drzewa babim latem i mgłami
Albo światłami gwiazd i słońca
planety Ziemia


12 10 08





















III



Nigdy nie widziałem tylu
drzew jesiennych
liści świateł

ludzi w deszczu
ludzi w słońcu
drzew na skarpie
w Końskim Jarze

Gdy wysiadam na przystanku
Instytutu Onkologii
idą ze mną ludzie starzy parasole
i w kapturach ludzie młodzi

W żadnym roku nie widziałem
tylu drzew liści i ludzi


17    10 08





















IV



Leżę w trawie
wróżę z liści
liść zielony – wyzdrowienie
liść czerwony -  operacja
ale czym są złote liście
na zielonym  wzgórzu

chyba szczęściem –
i przed śmiercią
i po śmierci


sobota 19 10 08












V  Głos  genu



Wsłuchaj się w milczenie nocy
w szepty trawy nad strumieniem
w śpiew komarów nad bagnami
w psów szczekanie w letni wieczór
każdy pragnie się wyrazić
nawet gen raka prostaty


20 10  06











VI

Spójrzcie na żółwie – one nas przeżyją
1.      Ważyk  „Silva rerum”



Jest sadzawka w Instytucie
w której pod światłami lamp
grzeją się wspaniałe żółwie

Jedzą tylko świeże mięso
które sypie im zmielone
Pan  laborant w białym kitlu

Potem krzyczy przez megafon Pan Boczkowski

Lampa krąży ponademną
w białych skrzydłach archanioła
gasi światła lub zapala
jej promienie zabijają
mitochondria  nowotworów

jeśli kiedyś wyzdrowieję
pozostaną mi w pamięci czarno-złote
długowieczne żółwie oraz Pan laborant


20    10  08


 








VII



W autobusie jest cieplutko
a przez okna widać świat -
chciałbym jeździć jak w dzieciństwie
całe życie autobusem

Nie wysiadać!


WIERSZE ZMIENIONE  Z  DAWNYCH  TOMIKÓW


Cieśnina Magellana

Szedłem aleją parku

Na niebie chmury, deszcz uderzał w liście w parasol
W gałęzie bzów tulące białe nagie ramiona smagane cieniami
i  wiatrem
W  powieszonego Jezusa zdejmowanego z krzyża w kościołach Brugii
i znów podnoszonego na krzyżu, i znowu zdejmowanego w katedrze
w Antwerpii
osuwałem się w ramiona świętego Jana - z głową na moich piersiach w czasie kolacji z
toskańskim winem, z głową Jana wśród zielonych oliwek na złotej misie 

Zbyt wiele cierpiałem Młodość jak statek na dnie morza obok głowonogów i jamochłonów   zadawałem sobie Jungowskie pytanie
„Dlaczego to wszystko spotyka Ciebie”
I śpiewałem w swych łańcuchach jak morze gdy uderza wciąż w te same skały
i płynie
lecz nie jak ja - od zieleni do śmierci

Naprzeciw Delfin za kontuarem apteki podawał starcowi maści w słoikach
- na depresję bóle kręgosłupa aids, a aptekarz tańczył wśród pacjentów piruety
Diagilewa, de pa Swietłany Nurejew i Diany na balu zaręczynowym z księciem Karolem w żółtych pantalonach Malvolia
Korowód wokół sinych chudych zdrętwiałych nóg Ukrzyżowanego wirował wśród
szkieletów World Center narkomanów bezdomnych  bankierów kardynałów i ogni inkwizycji świętego Dominika 
A na zielono-brunatnej łące Central Parku procesja świętego Izydora śpiewając w niebogłosy gnała za Goyą wykrzywionym jak starucha przymierzająca biały czepiec przed lustrem

Kto był moim lustrem w kogo patrzyłem
kogo widziałem po latach -
dwie małpy Bruegla przykute żelaznym łańcuchem do zimnych cegieł mostu
kulę ziemską  okrytą bielmem jak oko żebraczki lub nosiwody

Nie widziałem swego kalectwa i ułomności
wpadałem do rowów i strumieni
spadałem ze skały w Pieninach
a wiedza odsłaniała niespodziewanie
coraz większe obszary ludzkiej niewiedzy

Niepotrzebnie rozbijałem dni na żółtko i białko:
smażyłem jajecznicę pełną starych błędów niedopałków wierszy
hałasu ulic gazet recept i szelestu czytanych książek

W Emaus karczmarz w fioletowej jarmułce i zgarbiona staruszka
podawali jajecznicę i chleb na stół nakryty białym obrusem,
jeden z podróżnych pobłogosławił chleb wino i  srebrniki na tacy dwaj pozostali
wstali,  i wtedy zobaczyłem Marlowa i Hamleta uśmiechniętych za jedwabną oponą alkowy
błękitną jak szarfy lordów van Dycka i stewardów Danish Airlines
zwisające z blanków Elsynoru nad falami wśród skał
i głos jedwabny powiedział
„Kurczęta rozbite
jajecznica zmieniła się w Obłok Magellana”
Byłem stary

Odpływały białe fale posągów
i uda bogów
owłosione czarnym mchem
do złotych brodawek sutkowych
jędrnych jak pąki młodych dębów

Arion na prostym flecie
uciszał kędziory fal
płynąc na srebrnym delfinie
obejmował jego plecy nogami
w sandałach z rzemieni i brązu

Człowiek bez szczęścia i imienia... 
usnąłem gdy już było widać pasterzy na łąkach
Zbudzony wśród spienionych skał
Napinam żagiel wzdęty północnym wichrem -
myślę o Śmierci
i nogach Zuzanny
w falistych wzwodach perlistej fontanny

Budzę się w błocie autostrady Kraków-Zakopane 

Wśród hałasu telewizorów w domu i melodii telefonu komórkowego

W skalnej jaskini rybnej restauracji turystycznej  wyspy



12  9  06    4  3  08 



Ja , Orfeusz


 Orfeusz gra na lutni

Łania zając i niedźwiedź
wiewiórka biegnąca po korze sosny
jagnię i lew 
słuchają zasłuchani
obok gałęzi wierzb i topoli
schylających nad nimi uszy liści

O czy myśli stary Orfeusz
- o Eurydyce  chłopcach o mrocznych wnętrznościach Hadesu
o wędrówkach  po wilgotnych łąkach Arkadii
o obłokach anemonach i skałach
o życiu które jak strumień rozpłynęło się w życiu

Nie myśl o Orfeuszu -

Patrz na zwierzęta i liście słuchaj lutni i nie-myśl

12  2  08




Lustro i płomień



Spójrz na ten płomień w lustrze
dotknij go –
jest zimny

Dlaczego pali mnie płomień
rozsypuję się na czarny żużel
siwy płomień
okrywa ciało

i patrzę w siebie
zimny jak lustro


8  6  08



 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz